Prolog
Wtedy właśnie coś we mnie pękło. Widząc jak leży, jak krew spływa po delikatnym ciele stworzenia, którego jeszcze chwilę temu broniłem, tak po prostu zapragnąłem poddać się śmierci. Jeśli może być coś gorszego niż uświadomienie sobie miłości akurat wtedy, kiedy ukochana osoba umiera, wolałbym odczuwać coś gorszego niż ból zadany mi w tej chwili. Ogromny spokój ogarnął moje serce. Jej oprawca stał nad nią niewzruszony, z jego ust spływały strużki jej krwi, a ze spiłowanych na wzór kłów zębów kapały pojedyńcze krople. Pozbawił mnie sensu istnienia, mojego życia i mojej duszy. Czego więcej mogłem żądać niż jego śmierci? Powoli, ostatkiem sił uniosłem łuk i napiąłem cięciwę ze strzałą. Wymierzyłem w jego stronę i wziąłem głęboki oddech. Nasze spojrzenia spotkały sie w końcu, a ja rzuciłem łuk, wyjąłem z pochwy potężny miecz i ruszyłem w jego stronę. W jego oczach widziałem, że pożąda mojej śmierci równie bardzo jak ja jego. Nasz oręż w końcu skrzyżował się z donośnym szczękiem. Metal tarł o metal z każdym kolejnym ciosem, nasze spojrzenia stawały się coraz bardziej gniewne, a ja czułem satysfakcję płynącą z faktu, że jestem dla niego jakimkolwiek wyzwaniem. Jej martwe oczy zwrócone w naszą stronę dodawały mi odwagi, jej bladoróżowe usta zdawały się szeptać słodkie słowa w moją stronę.
Jego miecz świsnął tuz przy moim uchu, a ja widząc go uniesionego do góry, dźgnąłem przeciwnika prosto w serce. Jego zaskoczone spojrzenie, pełne bólu usatysfakcjonowało mnie. Obkręciłem wbity w jeko klatkę piersiową miecz o sto osiemdziesiąt stopni i wyszarpnąłem go brutalnie z jego ciała. Rozejrzałem się dookoła, zgiełk bitwy ucichł, mój oddział dobijał ostatnich, próbujących podnieść się wojowników. Zwycięstwo wisiało w powietrzu. Skierowałem swe kroki ku jej ciału. Coraz bardziej zapłakanym wzrokiem starałem się ożywić wspomnienia związane z nią. Nie potrafiłem jednak wyobrazić sobie niczego poza wbitym w jej ciało mieczem, rozgryzionym gardłem oraz jego kłami skąpanymi we krwi, otoczonymi drwiącym uśmiechem jego ust.
Delikatnie uniosłem martwą ukochaną w górę, krzyknąłem, że wracamy do Erion i zaraz potem sam udałem się w drogę. Była ona mozolna i ciężka ale mimo wszystko, nie chciałem jej zostawić. Pragnąłem pochować ją godnie, tak jak należy. W głębi duszy wiedziałem jednak, że kupiła mi sporo czasu w walce, której tak na prawde nie miałem wygrać. Dzięki temu zrozumiałem, że to ona nigdy mnie nie okłamała i zawsze stała po mojej stronie.
W Erion panowała radość, wieść o wygranej bitwie szybko się rozniosła, a kadeci i profesorowie wyprawili ucztę na cześć zwyciężców. Ja jednak zamiast udać się wprost do jadalni, okrążyłem zamek i udałem się do ogrodu. Mijając go zerwałem kilkanaście czerwonych róż i skierowałem swe kroki ku cmentarzowi. Przechodząc obok składzika wziąłem takze łopatę, by móc własnoręcznie wykopać dół. Po kilku godzinach mozolnego wywalania ziemi skupiłem w sobie całą swoją moc. Wypowiadając zaklęcie chciałem, by to, co teraz zrobię przetrwało na wieki. Kiedy poczułem jak odpłynęły ze mnie prawie wszystkie siły otworzyłem oczy. W dole pojawiła się piękna, diamentowa trumna, w środku wyłożona szkarłatnym jedwabiem. O to mi chodziło. Właśnie to uważałem za najgodniejsze uczczenie jej pamięci i poświęcenia. Delikatnie włożyłem jej ciało do środka. Ułożyłem je i w złożone ręce włożyłem róże. Uśmiechnąłem się, pocałowałem jej zimne już czoło i zamknąłem wieko. Zacząłem zasypywać dół, powoli, by móc spojrzeć jeszcze raz na jej spokojną twarz. Kiedy mój mozolny trud się opłacił, ostatkiem sił wypowiedziałem jeszcze jedno zaklęcie. Tym razem nad jej zasypanym grobem stanął wspaniały pomnik. Napis na nim głosił: " Tu spoczęła Elins, ostatni Cień. Chwała jej czynom." Uśmiechnięty powstrzymywałem się przed upadkiem. Obraz przed oczami pociemniał jednak, a ja poczułem tylko, że uderzam o twardy grunt.
Obudziłem sie w swojej komnacie, w swoim łózku, lecz na moim ulubionym krześle ktoś wyraznie czekał aż się obudzę. Kiedy tylko otworzyłem oczy, postać podeszła do łóżka i uśmiechnęła się do mnie.
-Cherti, nie wiem czy wiesz ale zasłużyłeś na spokój. Jej śmierć zbyt dużo cię kosztowała. Zostajesz przydzielony do roli opiekuna, pewnej młodej damy, w swiecie śmiertelników. Jest ona Cieniem, ostatnio z naszych obserwacji wynika, że na jej ciele zaczęły pojawiać się znamiona. Myślę, że już czas byś ją do nas odeskortował.
-Tak jest Reji-odpowiedziałem, lekko skołowany tym, co właśnie sobie uświadomiłem.
Elins nie była ostatnim cieniem. Zapomniałem o Dante uwięzionym w czeluści i o jego siostrze w świecie śmiertelników. Czyżbym to jej miał pomagać?
Mam nadzieję, że prolog opowiadania "Demon" przypadł wam do gustu. Z góry dziękuję wam za każdy komentarz, bez którego pewnie ten blog przestałby istnieć. ♥
Jego miecz świsnął tuz przy moim uchu, a ja widząc go uniesionego do góry, dźgnąłem przeciwnika prosto w serce. Jego zaskoczone spojrzenie, pełne bólu usatysfakcjonowało mnie. Obkręciłem wbity w jeko klatkę piersiową miecz o sto osiemdziesiąt stopni i wyszarpnąłem go brutalnie z jego ciała. Rozejrzałem się dookoła, zgiełk bitwy ucichł, mój oddział dobijał ostatnich, próbujących podnieść się wojowników. Zwycięstwo wisiało w powietrzu. Skierowałem swe kroki ku jej ciału. Coraz bardziej zapłakanym wzrokiem starałem się ożywić wspomnienia związane z nią. Nie potrafiłem jednak wyobrazić sobie niczego poza wbitym w jej ciało mieczem, rozgryzionym gardłem oraz jego kłami skąpanymi we krwi, otoczonymi drwiącym uśmiechem jego ust.
Delikatnie uniosłem martwą ukochaną w górę, krzyknąłem, że wracamy do Erion i zaraz potem sam udałem się w drogę. Była ona mozolna i ciężka ale mimo wszystko, nie chciałem jej zostawić. Pragnąłem pochować ją godnie, tak jak należy. W głębi duszy wiedziałem jednak, że kupiła mi sporo czasu w walce, której tak na prawde nie miałem wygrać. Dzięki temu zrozumiałem, że to ona nigdy mnie nie okłamała i zawsze stała po mojej stronie.
W Erion panowała radość, wieść o wygranej bitwie szybko się rozniosła, a kadeci i profesorowie wyprawili ucztę na cześć zwyciężców. Ja jednak zamiast udać się wprost do jadalni, okrążyłem zamek i udałem się do ogrodu. Mijając go zerwałem kilkanaście czerwonych róż i skierowałem swe kroki ku cmentarzowi. Przechodząc obok składzika wziąłem takze łopatę, by móc własnoręcznie wykopać dół. Po kilku godzinach mozolnego wywalania ziemi skupiłem w sobie całą swoją moc. Wypowiadając zaklęcie chciałem, by to, co teraz zrobię przetrwało na wieki. Kiedy poczułem jak odpłynęły ze mnie prawie wszystkie siły otworzyłem oczy. W dole pojawiła się piękna, diamentowa trumna, w środku wyłożona szkarłatnym jedwabiem. O to mi chodziło. Właśnie to uważałem za najgodniejsze uczczenie jej pamięci i poświęcenia. Delikatnie włożyłem jej ciało do środka. Ułożyłem je i w złożone ręce włożyłem róże. Uśmiechnąłem się, pocałowałem jej zimne już czoło i zamknąłem wieko. Zacząłem zasypywać dół, powoli, by móc spojrzeć jeszcze raz na jej spokojną twarz. Kiedy mój mozolny trud się opłacił, ostatkiem sił wypowiedziałem jeszcze jedno zaklęcie. Tym razem nad jej zasypanym grobem stanął wspaniały pomnik. Napis na nim głosił: " Tu spoczęła Elins, ostatni Cień. Chwała jej czynom." Uśmiechnięty powstrzymywałem się przed upadkiem. Obraz przed oczami pociemniał jednak, a ja poczułem tylko, że uderzam o twardy grunt.
Obudziłem sie w swojej komnacie, w swoim łózku, lecz na moim ulubionym krześle ktoś wyraznie czekał aż się obudzę. Kiedy tylko otworzyłem oczy, postać podeszła do łóżka i uśmiechnęła się do mnie.
-Cherti, nie wiem czy wiesz ale zasłużyłeś na spokój. Jej śmierć zbyt dużo cię kosztowała. Zostajesz przydzielony do roli opiekuna, pewnej młodej damy, w swiecie śmiertelników. Jest ona Cieniem, ostatnio z naszych obserwacji wynika, że na jej ciele zaczęły pojawiać się znamiona. Myślę, że już czas byś ją do nas odeskortował.
-Tak jest Reji-odpowiedziałem, lekko skołowany tym, co właśnie sobie uświadomiłem.
Elins nie była ostatnim cieniem. Zapomniałem o Dante uwięzionym w czeluści i o jego siostrze w świecie śmiertelników. Czyżbym to jej miał pomagać?
Mam nadzieję, że prolog opowiadania "Demon" przypadł wam do gustu. Z góry dziękuję wam za każdy komentarz, bez którego pewnie ten blog przestałby istnieć. ♥