sobota, 3 stycznia 2015

Opowiadanie "Demon"

Prolog    


   Wtedy właśnie coś we mnie pękło. Widząc jak leży, jak krew spływa po delikatnym ciele stworzenia, którego jeszcze chwilę temu broniłem, tak po prostu zapragnąłem poddać się śmierci. Jeśli może być coś gorszego niż uświadomienie sobie miłości akurat wtedy, kiedy ukochana osoba umiera, wolałbym odczuwać coś gorszego niż ból zadany mi w tej chwili. Ogromny spokój ogarnął moje serce. Jej oprawca stał nad nią niewzruszony, z jego ust spływały strużki jej krwi, a ze spiłowanych na wzór kłów zębów kapały pojedyńcze krople. Pozbawił mnie sensu istnienia, mojego życia i mojej duszy. Czego więcej mogłem żądać niż jego śmierci? Powoli, ostatkiem sił uniosłem łuk i napiąłem cięciwę ze strzałą. Wymierzyłem w jego stronę i wziąłem głęboki oddech. Nasze spojrzenia spotkały sie w końcu, a ja rzuciłem łuk, wyjąłem z pochwy potężny miecz i ruszyłem w jego stronę. W jego oczach widziałem, że pożąda mojej śmierci równie bardzo jak ja jego. Nasz oręż w końcu skrzyżował się z donośnym szczękiem. Metal tarł o metal z każdym kolejnym ciosem, nasze spojrzenia stawały się coraz bardziej gniewne, a ja czułem satysfakcję płynącą z faktu, że jestem dla niego jakimkolwiek wyzwaniem. Jej martwe oczy zwrócone w naszą stronę dodawały mi odwagi, jej bladoróżowe usta zdawały się szeptać słodkie słowa w moją stronę.

   Jego miecz świsnął tuz przy moim uchu, a ja widząc go uniesionego do góry, dźgnąłem przeciwnika prosto w serce. Jego zaskoczone spojrzenie, pełne bólu usatysfakcjonowało mnie. Obkręciłem wbity w jeko klatkę piersiową miecz o sto osiemdziesiąt stopni i wyszarpnąłem go brutalnie z jego ciała. Rozejrzałem się dookoła, zgiełk bitwy ucichł, mój oddział dobijał ostatnich, próbujących podnieść się wojowników. Zwycięstwo wisiało w powietrzu. Skierowałem swe kroki ku jej ciału. Coraz bardziej zapłakanym wzrokiem starałem się ożywić wspomnienia związane z nią. Nie potrafiłem jednak wyobrazić sobie niczego poza wbitym w jej ciało mieczem, rozgryzionym gardłem oraz jego kłami skąpanymi we krwi, otoczonymi drwiącym uśmiechem jego ust.
   Delikatnie uniosłem martwą ukochaną w górę, krzyknąłem, że wracamy do Erion i zaraz potem sam udałem się w drogę. Była ona mozolna i ciężka ale mimo wszystko, nie chciałem jej zostawić. Pragnąłem pochować ją godnie, tak jak należy. W głębi duszy wiedziałem jednak, że kupiła mi sporo czasu w walce, której tak na prawde nie miałem wygrać. Dzięki temu zrozumiałem, że to ona nigdy mnie nie okłamała i zawsze stała po mojej stronie.

   W Erion panowała radość, wieść o wygranej bitwie szybko się rozniosła, a kadeci i profesorowie wyprawili ucztę na cześć zwyciężców. Ja jednak zamiast udać się wprost do jadalni, okrążyłem zamek i udałem się do ogrodu. Mijając go zerwałem kilkanaście czerwonych róż i skierowałem swe kroki ku cmentarzowi. Przechodząc obok składzika wziąłem takze łopatę, by móc własnoręcznie wykopać dół. Po kilku godzinach mozolnego wywalania ziemi skupiłem w sobie całą swoją moc. Wypowiadając zaklęcie chciałem, by to, co teraz zrobię przetrwało na wieki. Kiedy poczułem jak odpłynęły ze mnie prawie wszystkie siły otworzyłem oczy. W dole pojawiła się piękna, diamentowa trumna, w środku wyłożona szkarłatnym jedwabiem. O to mi chodziło. Właśnie to uważałem za najgodniejsze uczczenie jej pamięci i poświęcenia. Delikatnie włożyłem jej ciało do środka. Ułożyłem je i w złożone ręce włożyłem róże. Uśmiechnąłem się, pocałowałem jej zimne już czoło i zamknąłem wieko. Zacząłem zasypywać dół, powoli, by móc spojrzeć jeszcze raz na jej spokojną twarz. Kiedy mój mozolny trud się opłacił, ostatkiem sił wypowiedziałem jeszcze jedno zaklęcie. Tym razem nad jej zasypanym grobem stanął wspaniały pomnik. Napis na nim głosił: " Tu spoczęła Elins, ostatni Cień. Chwała jej czynom." Uśmiechnięty powstrzymywałem się przed upadkiem. Obraz przed oczami pociemniał jednak, a ja poczułem tylko, że uderzam o twardy grunt.

   Obudziłem sie w swojej komnacie, w swoim łózku, lecz na moim ulubionym krześle ktoś wyraznie czekał aż się obudzę. Kiedy tylko otworzyłem oczy, postać podeszła do łóżka i uśmiechnęła się do mnie.
-Cherti, nie wiem czy wiesz ale zasłużyłeś na spokój. Jej śmierć zbyt dużo cię kosztowała. Zostajesz przydzielony do roli opiekuna, pewnej młodej damy, w swiecie śmiertelników. Jest ona Cieniem, ostatnio z naszych obserwacji wynika, że na jej ciele zaczęły pojawiać się znamiona. Myślę, że już czas byś ją do nas odeskortował.
-Tak jest Reji-odpowiedziałem, lekko skołowany tym, co właśnie sobie uświadomiłem.
   Elins nie była ostatnim cieniem. Zapomniałem o Dante uwięzionym w czeluści i o jego siostrze w świecie śmiertelników. Czyżbym to jej miał pomagać?





Mam nadzieję, że prolog opowiadania "Demon" przypadł wam do gustu. Z góry dziękuję wam za każdy komentarz, bez którego pewnie ten blog przestałby istnieć. ♥

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 2

Strach ma wielkie oczy


   Siedziałam sama w wielkiej ciemności, zdana jedynie na łaskę kogoś, kto przyniesie mi światło. Mój strach osiągał właśnie swoje apogeum i nic nie wskazywało na to, że ktoś po mnie przyjdzie. Czułam się, jakbym spędziła tutaj co najmniej sto lat. Moje oczy nadal nieprzyzwyczajone do ciemności nie dostrzegały żadnego ruchu. Po raz kolejny rozglądając się bojaźliwie dostrzegłam małą, biała plamkę na wprost mnie. Moja twarz rozpromieniła się przez uśmiech, a ja zerwałam się na równe nogi i pobiegłam w jej kierunku. Dotarłam do pięknych, ozdobnie rzeźbionych białych drzwi. Niepewnie otworzyłam je po czym przez niewielką szparę zajrzałam do środka. Zobaczyłam w nim tylko wielki miecz, łuk oraz zwykłą włócznię. Ostrożnie weszłam do pomieszczenia po czym wsłuchując się w swoją intuicję posłusznie chwyciłam za miecz. W pewnej chwili drzwi zatrzasnęły się, a ja zostałam sama w białym pomieszczeniu. Towarzyszył mi jedynie miecz w moich dłoniach. Za sobą usłyszałam ryk, a kiedy się odwróciłam ogromny demon sunął w moją stronę.Zupełnie bezmyślnie przyjęłam postawę obronną i czekałam na uderzenie. Kiedy stwór znalazł się wystarczająco blisko uniosłam miecz i odcięłam głowę demonowi.
-Nie dzisiaj-mruknęłam uśmiechając się pod nosem.
Przede mną zmaterializowały się czerwone wrota, a ja już wiedziałam, że to moja droga ucieczki. 
  

środa, 15 października 2014

Rozdział 1

"Wrota"


   Nadszedł tak wyczekiwany przeze mnie koniec roku. Rozdawanie świadectw w mojej klasie ciągnęło się monotonnie, a mi coraz bardziej zaczynało się nudzić. Spojrzałam na świadectwo Darli... Średnia prawie idealna, aż cztery przecinek pięć. Była to druga średnia w klasie, pierwsza była moja. Kujon ze mnie.
- Hole Juwart - moja wychowawczyni uśmiechnęła się uroczo i wręczyła mi świadectwo, a zaraz potem przeszła do znienawidzonego przeze mnie Chertiego Kerres'a.
   Znienawidzonego, a jednak interesującego. Nigdy nie mogłam sobie przypomnieć gdzie go wcześniej spotkałam i mimo tego, że tak bardzo mnie intrygował, wciąż pozostawał niedostępny. Nie odzywał się do nikogo ale wciąż jednak przyłapywałam go na wpatrywaniu się we mnie. Dołączył do naszej klasy niespełna pół roku temu. Miałam nieodparte wrażenie, że nie jest to przypadkiem.

   Wychodząc ze szkoły poczułam na sobie czyjeś świdrujące mnie spojrzenie. Kiedy odwróciłam wzrok zobaczyłam jak Cherti puszcza mi perskie oczko, a zaraz potem odchodzi w drugą stronę. Wydało mi się to podejrzane lecz nie chciałam zawracać sobie tym głowy.

środa, 30 lipca 2014

Prolog ~

   Stałam na krawędzi urwiska. Spoglądałam na wzburzone morze, kołyszące się w rytm wiatru łodzie i błyskawice migające w oddali. Daleko mi było do ideału. Daleko mi było do bycia człowiekiem.
   Większość pomyślałaby, że Holle Juwart nie mogłaby kogoś zabić. Zupełnie nikt w Aniville High. Miałam tam przyjaciół, miałam wrogów. Żadne z nich natomiast nie podejrzewało, że zadaje się z Cieniem.

   Wysoka brunetka, czerwone oczy ukryte pod soczewkami nadającymi barwę zieleni,  zbyt wysoka jak na chudziutką nastolatkę. Dziewiętnaście lat, dziwne znamiona jakby namalowane farbą pod skórą, przebiegłość i ani trochę współczucia. A przynajmniej w to wciąż próbowałam nie wierzyć, uparcie szukając w sobie dobra.

   Wiele razy, udając normalną musiałam wymykać się z lekcji lub wręcz uciekać ze szkoły. One świeciły, nie dawały mi spokoju podczas dni poprzedzających pełnię. Zwoływały złe myśli, przywoływały ciemność i moje własne demony. Wtedy jeszcze nie wiedziałam czym jestem tak na prawdę.

  Po dziesięciu latach od śmierci dziadka wciąz rozpamiętywałam jego ostatnie słowa, które brzmiały jak istna, nierozwiązywalna zagadka- " To strach boi się Cienia, a nie Cień strachu, pamiętaj kochanie". Nigdy nie wiedziałam czym ów Cień był. Pewnego dnia nie zauważyłam rozpędzonego samochodu, kiedy się obudziłam, znajdowałam się w ogromnej katedrze wyłożonej czarnym, połyskującym granitem z wysoko zawieszonymi świecznikami. Zaraz po przebudzeniu zbadano mnie, a wysoki rudzielec o przyjaznym wyrazie twarzy oznajmił mi, że "zostałam sklasyfikowana jako Cień". Zaraz potem dowiedziałam się, że jestem wskrzeszona, nigdy nie wiedziałam, że mój dziadek był Cieniem, ale najważniejsze, że mogłam wrócić do normalnego życia.

   Niestety normalne życie szybko okazało się niemożliwe. Z każdą pełnią coraz więcej znaków pojawiało się na moim ciele, a mi coraz większy problem sprawiało ich ukrywanie. Koniec czerwca wiązał się nie tylko z końcem roku i, w moim przypadku, końcem szkoły ale również z upałami. Wielu ludzi spoglądało na mnie dziwnie kiedy w długich spodniach i bluzce ciasno opinającej szyję oraz rękawami aż po połowę dłoni przemierzałam szkolny korytarz. Rozejrzałam się nerwowo i dostrzegłam Darlę, moją najlepszą przyjaciółkę. Niska,pulchna brunetka podeszła do mnie z entuzjazmem i przewróciła oczyma.
-Nadal nosisz długie rękawy? Kiedy to się skończy.
-Jakoś tak.-mruknęłam puszczając mimo uszu jej pytanie i zniknęłam za drzwiami sali komputerowej.
Usiadłam na swoim miejscu i wyjęłam potrzebne rzeczy, a zaraz potem otworzyłam książkę i starałam się przypomnieć sobie ostatnie trzy tematy. Moje myśli pofrunęły jednak w kierunku wakacji. Juz za dziesięć dni miało mnie czekać zakończenie roku, a co za tym idzie, również zakończenie mojego koszmaru związanego z chowaniem znamion. Znajdę sobie mało wymagającą pracę i odizoluję się od innych. Bezpieczeństwo przede wszystkim.

   Jak bardzo mogłam się pomylić, winszując sobie normalne życie będąc naznaczoną.....


.........................................................
Opowiadanie zaczynam pisac od nowa. Poprzednie nie zachwycało mnie ani poczatkiem ani treścią reszty. Mam nadzieje, że wybaczycie i nadal wiernie będziecie czytać te bazgroły :) Wiem,jestem niezdecydowana :)